Czasem w życiu bywa tak…
że potrzebujemy coś zmienić. U mnie to się zaczęło w okolicach wakacji 2017. W firmie 15 lat, przeszedłem sporo zmian i można powiedzieć zrobiłem „karierę” od specjalisty do dyrektora…
Byłem od 6 miesięcy w nowej roli i trochę traciłem poczucie sensu tego co robię.
Najpierw zagubiłem gdzieś satysfakcję, później pojawił się stres i kolejne syndromy wypalenia: kłopot ze znalezieniem energii do dobrej pracy, kłopoty ze snem. Przełom nastąpił w lutym, wtedy podjąłem decyzję, że po 15 latach potrzebuję radykalnej zmiany.
Jakie przyjąłem założenia podejmując tą decyzję, jak do nich doszło. Poniżej kilka etapów, przez które przeszedłem:
1. Sposób rozstania – pozostawić po sobie dobre wrażenia i zapewnić maksymalne możliwe warunki rozstania.
Może to banalne ale dla mnie jednym z pytań, które zadawałem sobie za każdym razem, gdy zmieniałem pracę było: Czy jeśli miałbym ochotę wrócić to zostałbym przyjęty z otwartymi ramionami. To, że spędziłem 15 lat w jednej firmie niczego nie zmieniło. Byłem naprawdę wdzięczny za ogrom wiedzy, wyzwań i możliwości, które przez te lata dała mi organizacja. W znaczący sposób to doświadczenie sprawiło, jakim człowiekiem, szefem, pracownikiem, kolegą z pracy jestem. To było dla mnie zawsze najbardziej istotne. Oczywiście mój przypadek nie był do końca standardowy. Dobry pakiet odejściowy i umowa o zakazie konkurencji po ustaniu pracy. To dało mi pewien komfort i możliwość przejścia do kolejnego kroku.
2. Ładowanie akumulatorów: zadbać o siebie, zdrowie i dobrze odpocząć.
Co chciałem zrobić, za czym tęskniłem? Jak wszyscy, miałem kilka niezrealizowanych pomysłów na które zawsze brakowało czasu czy urlopu. A to dłuższy wyjazd na włóczęgę off-road w mojej ukochanej “Landrynce” (Land Rover Discovery II) a to wypad do Chorwacji i rejs, a to wypad w góry, spływ kajakowy czy żagle. Zawsze planowane ale nigdy nie zrealizowane w ciągu jednego roku.
Ok! 2 część, czyli ładowanie akumulatorów za mną.
3. Znalezienie odpowiedzi na pytanie, co chciałbym robić dalej.
Jak pewnie u wielu osób, pierwszy impuls do zmiany to świadomość, czego ma się dość. Ale znacznie ważniejsze wydaje się pytanie co chcemy robić dalej. W moim przypadku pomocna był retrospekcja. Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, kiedy w trakcie swojej kariery miałem poczucie satysfakcji, komfortu i radości z pracy. Tak powstał 1 scenariusz. Pomysł bazowy. Bardzo nieoczywisty biorąc pod uwagę moje doświadczenia. Miałem też pomysły 2 i 3 i postanowiłem podzielić się nimi z innymi. Czyli dojrzałem do kolejnego etapu.
4. Rozmowy rozmowy i jeszcze raz rozmowy.
Pierwsze tygodnie zapamiętałem jako bardzo ważne i istotne. Wytypowałem sobie grono przyjaciół, osób, które zawodowo bardzo ceniłem, z którymi chciałem podzielić się swoimi pomysłami. Bardzo im wszystkim dziękuję za feedback, słowa otuchy, rozwiewanie części obaw. To był też moment w którym okazało się, że po wstępnej rozmowie telefonicznej niektórzy nie byli zainteresowani spotkaniem bezpośrednim. No cóż, wydawało mi się, że jestem przygotowany na takie sytuacje (w końcu biznesowo byłem już mniej “atrakcyjny”), ale jednak pojawiła się (i nadal pojawia) nutka rozżalenia. Finalnie dzięki tym rozmowom wiedziałem już co potencjalnie chcę robić.
5. Zbudowanie scenariuszy.
Oczywiście w trakcie tych spotkań nie tylko skonfrontowałem swój sposób myślenia z innymi ale też fantazjowałem na temat różnych możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji. W moim przypadku to oznaczało scenariusz nr 1 – powrót do świata consultingu HR, i równolegle – poszukiwanie możliwości dzielenia się swoją wiedzą z innymi, czyli 2 – współpraca z uczelniami (prze chwile myślałem nawet o studiach doktoranckich), 3 – wsparcie biznesowej inicjatywy mojej współmałżonki w ostateczności powrót do pracy w HR dużej organizacji. I tutaj nastąpił powrót do etapu 4. Czyli kolejne rozmowy i poszukiwanie sposobów dotarcia do osób, które mogłyby mi pomóc zrealizować scenariusz bazowy.
6. Ustalenie parametrów, które będą dla mnie ważne.
W takcie (wiem nieco za późno) musiałem sobie odpowiedzieć na pytanie jakie będą dla mnie najważniejsze parametry, które dadzą nadzieję na wysoki poziom satysfakcji z pracy. Moje myślenie dotyczyło kilku aspektów: minimalnego poziomu spodziewanych przychodów, elastyczności w zakresie miejsca i pory świadczenia pracy, koncentracji wyłącznie na rzeczach, które wnoszą wartość dodaną, bez zbędnych spotkań, prezentacji itp. Praktycznie każdy ze scenariuszy zakładał mniejsze poczucie stabilizacji finansowej i zdecydowanie finanse nie były kluczową sprawą w całej zmianie, ale jak wiadomo kredyty itp.. W tym aspekcie najważniejsze było oszacowanie akceptowalnego minimum na okres przejściowy (w czasie umowy o zakazie konkurencji) i po. Wtedy też odpowiedziałem sobie na kolejne pytanie.
7. Po czym poznam, że mi się udało?
Tutaj miałem bardzo jasne kryteria:
- 1 dzień w tygodniu pracy w domu,
- 80% czasu spędzanego wyłącznie na zadaniach bezpośrednio ukierunkowanych na tworzenia wartości
- przychód na poziomie kwoty X w pierwszych 12 miesiącach z tendencją do wzrostu do kwoty Y w ciągu następnych 12 miesięcy
- więcej czasu na wsparcie biznesowej inicjatywy mojej Małżonki
- przychody generowane z co najmniej 2 źródeł
- poprawa wyników badań i lepsze samopoczucie
Teraz pozostało już tylko działać. I tutaj znowu plan na konkretne aktywności networkingowe. Odświeżenie kontaktów, poszukiwania sposobów dotarcia do ludzi, którzy mogli mi pomóc w realizacji scenariusza bazowego. Z perspektywy czasu widzę, że niektóre rzeczy mogłem zaplanować inaczej:
- wejść wcześniej we współpracę z uczelniami (branżą, środowiskiem w którym chciałem się pojawić),
- lepiej pracować ze swoim zawodowym networkiem i poszerzać go, lepiej dbać o personal branding.
Czego i Wam wszystkim życzę.