Znaki
Andrzej zaczął czytać drobne znaki, które koledzy w firmie pieszczotliwie nazywali „skurczami przepowiadającymi”. Zazwyczaj oznaczały jedno – odstawienie na boczne tory, czyli propozycje nie do odrzucenia – zmianę stanowiska na takie, które nie wiąże się już z żadnymi specjalnymi wyzwaniami. Najważniejszym zadaniem było, aby nie zepsuć tego, co już działało dobrze.
I czas na zmianę kariery
Nie tego jednak chciał Andrzej. Czuł się jeszcze w pełni sił. Wiedział, że jeszcze wiele może dokonać. W końcu miał dopiero 47 lat. I choć nie wiedział jak to się stało, że całą swoją młodość oddał jednej organizacji (to była druga praca, którą podjął po studiach), to miał pewność, że wiele jeszcze może z siebie dać. Dla wielu organizacji jego kompetencje i doświadczenie mogą być cenne. Nieraz podpowiadał różne rozwiązania kolegom, którzy pracowali w innych miejscach i wiedział, iż najczęściej okazywały się niezwykle użyteczne.
Andrzej po raz pierwszy od 20 lat pomyślał na poważnie o zmianie. Ta myśl zaczęła w nim kiełkować, ale kompletnie nie wiedział co z nią zrobić. Najpierw się jej nawet przestraszył, ale kiedy jego obecny szef na dobre któregoś razu go zezłościł, kwestionując jego decyzję – podzielił się nią z przyjacielem. Próbował wcześniej porozmawiać o tym z żoną, lecz zobaczył strach w jej oczach i szybko zmienił temat. Od lat był głównym żywicielem rodziny. Jego żona zresztą od zawsze bała się zmian i widziała w nich samo zagrożenie. Nie spodziewał się więc w tej kwestii jej zrozumienia i wsparcia. Przyjaciel to jednak co innego.
Pierwszy krok
Wojtek podniósł go na duchu, mówiąc że z jego doświadczeniem, na pewno nie będzie miał problemów ze zmianą pracy na jeszcze lepszą. Wystarczy, że rynek się dowie, że jest otwarty na propozycje.
No tak – zastanawiał się – tylko jak ma się dowiedzieć, gdy on wciąż pracuje w swojej organizacji i nikt nie powinien nawet zacząć podejrzewać, że w ogóle rozważa takie scenariusze, a headhunterzy, którzy wcześniej się do niego dobijali, teraz zupełnie zanikli.
Wojtek, który również jest człowiekiem czynu i nie lubi poprzestawać na gadaniu, skontaktował go od razu ze swoją koleżanką, o której wiedział, że pracowała w rekrutacji, a od lat zajmuje się również wspieraniem menedżerów w zmianie pracy. Andrzej umówił się z nią na rozmowę następnego dnia. Konsultantka wydawał się bardzo rzeczowa, rozumiała dokładnie sytuację Andrzeja i klarownie wyjaśniła mu na czym ten proces ma polegać.
Dobre i złe wieści
Dobra wiadomość była taka, że satysfakcjonująca zmiana po tylu latach pracy w jednej organizacji jest jeszcze możliwa.
Zła wiadomość z której właśnie zdał sobie sprawę była taka, że rynek i sposoby rekrutacji bardzo się zmieniły od czasu jak ostatni raz szukał pracy. Zdał sobie także sprawę, że konsultantka nie znajdzie mu pracy. Nie zrobi za niego tego wszystkiego.
Menedżer byłby skłonny dużo zapłacić, gdyby tylko ktoś podjął się zrobić za niego to, co trzeba było. Nie chciał ustawiać się w roli tego, który zabiega, prosi o możliwość rozmowy.
To do niego powinni pukać zainteresowani jego kompetencjami przyszli pracodawcy i konsultanci executive search.
Wiedział jednak, że coś zrobić będzie trzeba, więc trochę dla spokoju ducha a trochę z ciekawości poprosił ją o ofertę.
Jeden krok na przód, dwa do tyłu
Andrzej objął oferowane mu przez firmę stanowisko i sprawy firmowe oraz rozeznanie się w nowych obowiązkach pochłonęły mu cały czas i energię. Musi przyznać, że tylko na chwilę zajrzał do przysłanej oferty.
Czas mijał, a on tkwił w swojej złotej klatce. Czuł, że ta praca nie przynosi mu takiej satysfakcji jak dawniej. Zaczął bardziej krytycznie przyglądać się kolejnym zmianom strukturalnym, proponowanych z centrali. Nie zgadzał się z wieloma decyzjami. Ale nie było mu na tyle źle, żeby MUSIAŁ coś zmieniać.
KONIEC CZĘŚCI 2